środa, 19 września 2012

Karo je bigos, czyli dawno obiecana prezentacja śliniaczków...

Jak w tytule :) Najmniej dynamiczne zdjęcia, jakie udało mi się zrobić tej małej modeleczce podczas jedzenia (bo ruszała się non stop):

Różowy śliniak jest pierwszym (albo drugim...), który uszyłam dla Malutkiej. Ale jako że je już sama, potrzebne było więcej bo nie dało się nadążyć z praniem... W związku z tym uwieczniłam tylko trzy z czterech pozostałych (w związku z praniem, oczywiście :))



Wszystkie są uszyte z resztek bawełny i podszyte folią (taką do przewijania, te pierwsze były prane już niejednokrotnie i folia zdała egzamin), mają kieszonkę, która "wyłapuje" to, co nie trafia do małej buzi :) 

4 komentarze:

  1. OOO, taki śliniaczek przydałby się mojemu ślubnemu. Może wreszcie skończyłyby się problemy z dopraniem jego koszulek po tych moich obiadkach :))))Czy ja dobrze rozumiem, że to jest Twoja córuś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee... zapomniałam dodać, że to ukochana bratanica ;-) Ja jeszcze mamą nie jestem :P

      Usuń
  2. Oj, to przepraszam za zamieszanie :), ale to nie zmienia faktu, że przesłodka jest to istotka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Modelka jak przystało na profesjonalistkę ....idealnie zaprezentowała ślimaczki :)...
    Urodziwa mała dama :)

    OdpowiedzUsuń