Jak w tytule :) Najmniej dynamiczne zdjęcia, jakie udało mi się zrobić tej małej modeleczce podczas jedzenia (bo ruszała się non stop):
Różowy śliniak jest pierwszym (albo drugim...), który uszyłam dla Malutkiej. Ale jako że je już sama, potrzebne było więcej bo nie dało się nadążyć z praniem... W związku z tym uwieczniłam tylko trzy z czterech pozostałych (w związku z praniem, oczywiście :))
Wszystkie są uszyte z resztek bawełny i podszyte folią (taką do przewijania, te pierwsze były prane już niejednokrotnie i folia zdała egzamin), mają kieszonkę, która "wyłapuje" to, co nie trafia do małej buzi :)
OOO, taki śliniaczek przydałby się mojemu ślubnemu. Może wreszcie skończyłyby się problemy z dopraniem jego koszulek po tych moich obiadkach :))))Czy ja dobrze rozumiem, że to jest Twoja córuś?
OdpowiedzUsuńNiee... zapomniałam dodać, że to ukochana bratanica ;-) Ja jeszcze mamą nie jestem :P
UsuńOj, to przepraszam za zamieszanie :), ale to nie zmienia faktu, że przesłodka jest to istotka :)
OdpowiedzUsuńModelka jak przystało na profesjonalistkę ....idealnie zaprezentowała ślimaczki :)...
OdpowiedzUsuńUrodziwa mała dama :)